w okolicznościach górskich ją pochłaniałam, pochłaniając jednocześnie i górski, zimowy klimat - stąd piękna chusta na stole, i pyszna czekolada w kubku ;)
Czytając „Inferno” słyszałam głosy, iż „Zaginiony Symbol”
jest o niebo lepszy. Cóż, postanowiłam jej dać szanse, no bo skoro takie dobre
opinie o niej krążą, to na pewno warto. Pominę fakt, że męczyłam ją niemal dwa
tygodnie. Był czas, gdy czytałam i nie mogłam przestać, ale i czas, kiedy
znudzona przesuwałam kolejne strony chcąc dobrnąć do końca.
Przywitajcie się z Robertem Langdonem, profesorem, który
zawsze, zupełnie przez przypadek, znajduje się w epicentrum wszystkich ważnych
wydarzeń. Tym razem Robert wyciąga pomocną dłoń ku swojemu wieloletniemu
przyjacielowi, mentorowi – Peterowi Salomonowi. Cóż, przynajmniej tak mu się
wydawało, kiedy wsiadał na pokład samolotu. Gdy przybył na wyznaczone miejsce
okazało się, cóż, że zamiary wobec niego nie były takie znów bezinteresowne.
Przez całą książkę miałam wrażenie, jakby większość
bohaterów cechowała się wielką bezmyślnością, która po prostu nieziemsko mnie
denerwowała. Miałam ochotę krzyknąć nie raz i nie dwa „no weź się w garść, nie
widzisz tego?!”, jednak okazywało się, że bohaterowie chyba nie mieli szansy
mnie usłyszeć. A szkoda.
„Zaginiony Symbol” najzwyczajniej w świecie mi nie podszedł,
co nie znaczy, że to zła książka. Wtedy musiałabym skłamać, wszak sam autor
odwalił kupę dobrej roboty wymyślając intrygę za intrygą. Ja sama, by zrozumieć
jakąś scenę, jakąś nowinkę historyczną (a takich było wiele) musiałam wytężyć
swoje szare komórki, co jest dobre.
I o ile „Inferno” zachęciło mnie do przeczytania tej
książki, tak po następną.. szybko chyba nie sięgnę ;) Przepraszam z całego serca za tak długą nieobecność, ale ponowne wtłoczenie się w uczelnianą rzeczywistość, jest, cóż... trudne ;) Ale obiecuję poprawę!



A mi się ta powieść podobała ;-)
OdpowiedzUsuńO ile Kod da Vinci przeczytaam w mgnieniu oka, to Zaginiony symbol od kilku lat leży nieskończony :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko Kod da Vinci. Nie powiem, książka wywarła na mnie naprawdę duże wrażenie, ale jakoś nie kusi mnie, aby sięgać po jego inne książki. Zwłaszcza po takich recenzjach, jak Twoje ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Autor jest dość znany, ale przyznam, że nigdy nie myślałam o tym, żeby sięgnąć po jakąś jego książkę. Widziałam film na podstawie Aniołów i Demonów, więc nie wykluczam, że sięgnę kiedyś po twórczość Dana browna, ale chyba lepiej nie zaczynać od Zaginionego symbolu...
OdpowiedzUsuńGdybym miał porównywać wszystkie cztery tomy o Langdonie, to zdecydowanie zwyciężyłby "Kod da Vinci" a ostanie miejsce zajęłaby recenzowana przez Ciebie książka :) Co oczywiście nie znaczy, że książka jest zła, tak jak napisałaś. Po prostu Browna stać na więcej ;)
OdpowiedzUsuńKsiążki Dana Browna jakoś do mnie nie przemawiają. Zdecydowanie nie mój klimat.
OdpowiedzUsuń"Anioły i demony" są najlepsze! Przeczytałam to kiedyś w jeden weekend :D Wcześniej byłam w kinie na filmie, który był również rewelacyjny i to on mnie zachęcił do sięgnięcia do książki D. Browna. Ale "Zaginiony symbol" też mi się podobał, za to "Kod Leonarda da Vinci" najmniej z serii z Langdonem. Ale to subiektywne opinie, więc sama wiesz - nie o wszystkich się sprawdzą :D
OdpowiedzUsuńO, a ja z kolei pamiętam, że to jedna z nielicznych książek Browna, przy której mocno się emocjonowałam:) Za to kompletnie mnie rozczarował "Kod...":)
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam, chociaż sama nie wiem kiedy :(
OdpowiedzUsuńWłaśnie to mnie irytuje w książkach Dana Browna... Nie mam oglądu całościowego, bo czytałam tylko kilka, ale w tych, które czytałam schemat był do znudzenia powielany a bohaterowie... no właśnie, też miałam ochotę krzyknąć: ogarnij się! Przecież od razu widać, że...
OdpowiedzUsuńI rzeczywiście, to nie są złe książki. Są do przeczytania. A nawet i z przyjemnością. tylko czas, miejsce i czytelnik muszą się zgrać z książką. Tak mi się wydaje :)
Przyznaję, nie doczytałam "Zaginionego symbolu"... może jeszcze kiedyś nasze drogi się zejdą, ale póki co trzymamy się od siebie z daleka :P
Ja też nie czytałam wszystkich, tylko "Inferno" i tą. I właśnie wiele czytałam opinii, że schemat się powiela i sama się o tym przekonałam. Lubię, gdy jakiś autor wydaje kilka książek ale pod tym względem liczyłabym na jakieś postępy, a nie... pójście na łatwiznę?
UsuńDobrze powiedziane... Może w innej sytuacji, za jakiś czas, wrócę do niej...
A wiesz, że ja końcowkę samą.. przesunęłam ?już mnie tak nużyło, że chciałam zobaczyć jak to się skończy :P
Jak "Anioły i Demony" oraz "Kod Leonarda da Vinci" lubię i mam do nich sentyment, tak do innych książek Browna nie mogę się przekonać. No może poza "Cyfrową twierdzą". Czytałam dawno i szczerze mówiąc nic z niej nie pamiętam. :o
OdpowiedzUsuń