Nie będę przynudzała gadką, że „ojeju znów sięgnęłam po
Mroza chociaż miałam tego nie robić”, bo wszyscy sobie dobrze wiemy, jak to
jest.
Chyłka w ósmej części staje przed nie lada wyzwaniem.
Zostaje wraz z Zordonem zmuszona do poprowadzenia sprawy, która nie podoba jej
się od samego początku. Nie dość, że sprawa nie jest łatwa, to dodatkowo zmusza
Joannę do cofnięcia się do innej sprawy sprzed wielu lat. A ona wolałaby o niej
nie pamiętać. Sytuacja pogarsza się, gdy ktoś na nich napada i porywa
siostrzenicę pani prawnik.
Książkę czyta się bardzo szybko, co wynika oczywiście z
tempa opowiadanej historii. Nawet, jeśli chciałoby się ją odłożyć „po jeszcze
jednym rozdziale”, okazuje się to niemożliwe. Ciekawość łapie nas w swoje
ramiona i nie wypuszcza z nich do ostatniej strony.
Gdzieś obok tego zadowolenia z wciągającej historii czai się
małe zażenowanie wynikające z… przegadania i przedobrzenia. Wiadomym jest, że
kolejne części muszą pokonywać kolejne granice, że aby czytelnik nadal chciał
czytać musi być coś „więcej”. Taka dźwignia handlu, rozumiem to. Tyle, że w
poprzednich częściach miałam większy współczynnik uwierzenia w prawdopodobieństwo tego, co się dzieje. Tutaj? Nie chcę wierzyć, że Chyłka jest taka głupia i porywa
się z tak wielką motyką na słońce. Nie chcę wierzyć również w jej naiwność, jak
i pana Mroza, że ktoś to kupi.
Chociaż przeczytałam tą część i najprawdopodobniej sięgnę po
kolejne w dniu ich premier, jestem smutna, że autor robi sobie z ludzi takich idiotów,
którzy uwierzą w Chyłkę wspinającą się po górach. I w inne „przypadki”, na
które oczywiście raz czy dwa można przymknąć oko, ale litości, nie przez całą
książkę. Trochę zawiedziona, a jednak zakochana chciałam powiedzieć, że warto
przeczytać, jeśli nie będzie się jej brało na serio. Ot, sensacja, przywiązanie
do Joanny i Zordona. Nic więcej, miłości z tego nie będzie.
(Kto, tak jak ja, nie może się doczekać serialu?? Pani
Cielecka w roli Joanny Chyłki pasuje mi jak najbardziej, obawiam się kogo obsadzą
jako Zordona. Jakieś propozycje?)



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz