Z biografiami to jest tak, że albo nas zainteresują albo
zanudzą na śmierć. Biorąc do ręki Tworząc
historię miałam wielkie obawy co do tego drugiego, bowiem nie lubię
porzucać książek wpół. Książka jednak tak się na mnie patrzyła, tak błagała o
to, by ją przeczytać, że nie byłam w stanie odmówić.
Co więcej, autorką książki jest sama Hillary Clinton, dzięki
czemu książka nabiera intymności, między
nami, czytelnikami a autorką wywiązuje się jakaś więź. Słowa płyną z jednego
serca, poruszają tych, którzy to czytają, ale przede wszystkim coś ze sobą
niosą. Przesłanie, historię, wiarę w to, że dzięki odrobinie pracy i
poświęceniu można osiągnąć wszystko, czego w skrytości serca się pragnie.
I taka właśnie jest historia Hillary Rodham Clinton. Hillary
wychowała się w prostej rodzinie metodystów. Tata prowadził zakład tekstyliów,
mama była gospodynią domową pilnującą ogniska domowego. Obraz życia, jakie
prowadziła przyszła pani Clinton pokazuje, że nie od razu rodzimy się
zwycięzcami. Żeby coś osiągnąć – czy tego chcemy czy nie – musimy włożyć w to
trochę wysiłku.
Ten jednak się opłacił. W 1975 roku Hillary Rodham poślubiła
Billa Clintona. Niecałe dwadzieścia lat później, bo w styczniu roku 1993
William Clinton został wybrany czterdziestym drugim prezydentem Stanów
Zjednoczonych Ameryki.
Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze zastanawiałam się co robi
Prezydent, gdy wszystkie kamery gasną, dziennikarze wsiadają do swoich aut i
odjeżdżają, a BOR-owcy stają na swoich miejscach i strzegą Białego Domu. Przecież piastowanie tego urzędu nie opiera
się tylko na staniu przed kamerami, podpisywaniu super-ważnych dokumentów,
prawda?
I o tym właśnie jest ta książka. Hillary Clinton z wielkim
zaangażowaniem, a jednocześnie garstką poczucia humoru opowiada, jak bardzo
zmieniło się ich życie. Opowiada, jak wielka jest to odpowiedzialność wiedzieć,
że ktoś na ciebie zagłosował, i że wszystko jest w twoich rękach. Z miłością
opowiada o swoim mężu, córce, o tym, że życie nie jest kolorowe nawet, jeśli
stoi się u szczytu władzy, ale przede wszystkim mówi o tym, że jak się chce, to
można wszystko.
Bo taka jest prawda, a my tego nie dostrzegamy. Wydaje się
nam, że ktoś kto osiągnął więcej od nas, na pewno się z tym urodził. Niestety
świat tak został skonstruowany, że nie ma niczego za darmo. Tylko wielkim
wysiłkiem, zaparciem się jesteśmy w stanie… podbić świat?
Hillary Clinton pokazała, że życie prezydenta i jego rodziny
nie jest usłane różami. Że mimo tej odpowiedzialności wciąż byli – i są –
normalną, kochającą się rodziną, która przeżywała wzloty ale i upadki.
Może nie jest to lektura wysokich lotów, ale mogę Wam ją
polecić. Dodam jeszcze, że oprócz samego aspektu rodziny w polityce i polityki w rodzinie, dowiedziałam się z niej kilku rzeczy, które przy okazji lekcji historii w szkole zupełnie mi nie mogły wejść do głowy. Za to duży plus ;)


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz