„Wprawdzie uważamy się za istoty samodzielne i indywidualne, ale w rzeczywistości nasze zachowanie w znacznym stopniu determinują emocje, którymi jesteśmy otoczeni.”
Żyjemy w społeczeństwie informacyjnym. Z każdej
możliwej strony docierają do nas złe informacje. Tu wybuch bomby, zamach,
wypadek samochodowy, katastrofa samolotu, tylu zabitych, tylu rannych… Nie ma
jak od tego uciec. Oczywiście możemy przestać wchodzić na portale informacyjne,
tak naprawdę jednak wystarczy zalogować się na Facebooka czy Twittera (choćby po to, żeby
komuś odpisać) by całe zło świata natychmiast spoczęło na naszych barkach.
Zaczniemy się przekonywać, że oczywiście jest nam z tego powodu smutno, że
współczujemy tym ludziom, że nam się nie podoba obecna sytuacja polityczna,
możemy nawet próbować się przekonać, że za chwile o tym zapomnimy, ale…
Urlich Schnabel w swojej książce „Ile kosztuje uśmiech”
pokazuje, na dość łatwych przykładach,
jak bardzo świat, w którym żyjemy, sytuacje, w których bierzemy udział,
oddziałują na to, co czujemy i jak się zachowujemy. Autor jednocześnie próbuje rozstrzygnąć, czym
są emocje, czy mamy jakiś wpływ na ich odczuwanie, czy po prostu one sterują
nami, choć nam się zdaje, że jest na odwrót.
Czytając, momentami miałam wrażenie jakbym czytała
tekst na zajęcia, co nie jest wcale wadą, a jedynie przyczyną tego, jaki
kierunek studiuję. Motyw emocji, tego, jak Internet i natłok informacji na nas
oddziałuje, nie jest mi zbyt obcy, dlatego czułam się w tym temacie całkiem
swojo.
Co jednak nie zmienia faktu, że Urlich Schnebel bardzo dobrze przedstawił problemy, z jakimi przychodzi się nam zmagać. Oto bowiem okazuje się, że nie tylko my sami jesteśmy odpowiedzialni za to, co czujemy; zdarzenia, których jesteśmy tylko obserwatorami, o których czytamy bądź oglądamy oddziałują na nas, na to, co czujemy i jak się później zachowujemy.
„… my, ludzie, mamy niezwykle szeroką paletę uczuć oraz ekstremalnie duże spektrum różnorodnych stanów emocjonalnych; […] od nagłego strachu na widok rozsierdzonego byka albo pająka w toalecie […] do wzruszeń, zawierających sporą dozę interpretacji myślowych: […] duma z powodu poczucia wyższości moralnej nad konkurentem mimo, że on odnosi większe od nas sukcesy”.
Koniec końców „Ile kosztuje uśmiech” to książka nie
tylko o tym, jak bardzo dajemy sobą rządzić emocjom, ale też o tym, jak nauczyć
się dobrze z nich korzystać – jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi. Okazuje się
bowiem, co może nie powinno nikogo tak bardzo dziwić, że stany emocjonalne są
jak wzorce, których uczymy się będąc małymi dziećmi. Autor dosadnie daje do
zrozumienia, że jeśli nakarmi się płaczące z głodu dziecko, będzie ono wiedziało,
że akcja budzi reakcję, że „samo może coś zdziałać”. I choć może niekoniecznie wierząc w to, że
takie małe dziecko jest w stanie rozumieć,
muszę przyznać, że czuje się tym przykładem zaszokowana.
Dlatego też książkę polecam, bo jeśli nawet nie
dowiecie się z niej niczego odkrywczego, to może otworzy Wam oczy na sprawy, o
których coś już tam wiemy, ale ta nasza wiedza jest niekompletna. Chyba warto
dać szansę na to, by otworzyć sobie oczy na nowe sprawy. Chyba ;)
Egzemplarz książki otrzymany dzięki uprzejmości





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz