Byłam ciekawa tych książek. Zastanawiałam się jak
przedstawią problem, którym się zajmują. Liczyłam na jakieś cenne rady, wskazówki,
jak radzić sobie z samym sobą w ciężkich sytuacjach, jak się nie poddawać i jak
zrozumieć, że to tylko chwilowa sytuacja przejściowa, i na pewno będzie lepiej.
Jestem więc tym trochę rozczarowana.
Z jednej strony jest „Jak wyjść z dołka emocjonalnego”, w
którym autor rzeczywiście w sensowny sposób skupia się na wytłumaczeniu
czytelnikowi wszystkiego, co jest jakoś związane jest z tematem depresji. Jest
tu dużo o lękach i niepokoju, o tym, jak z nim walczyć, o stresie, z którym
albo warto się zaprzyjaźnić albo podjąć sensowną walkę. Jest tu rozdział poświęcony
kryzysom emocjonalnym, trochę o żałobie, przeżywaniu żalu po stracie a nawet
problemie połowy życia, kiedy człowiekowi wydaje się, że przeżył już wszystko,
a to przecież dopiero początek. O motywacji, przepisie na dobre pomaganie
innym, o strategii radzenia sobie z depresją. O emocjach i tym, jakie są
przebiegłe i jak bardzo nami rządzą. W tym wszystkim nie brakuje jednak
jakiegoś sensu. Jest ład, skład, dobrze sformułowane informacje i to poczucie,
że hej, z tobą jest wszystko w porządku, po prostu potrzebujesz pomocy, ode
mnie ją dostaniesz, zrozumiesz siebie i nie będziesz bał się o poprosić o pomoc
w realnym życiu. Dodatkowo daję autorowi wielki plus za ostatni rozdział,
dotyczący sposobów pomocy: od rozmowy z osobą uprawnioną, poprzez kontakt z
rodziną czy wspomożenie się lekarstwami. Nic jednak na własną rękę.
Biorę jednak do ręki „Kinstugi. Jak czerpać siłę z życiowych
trudności” i już po kilkudziesięciu stronach miałam dość. Nie przemawiają do
mnie bowiem porady dotyczące zdrowia oparte na czyichś doświadczeniach. Coś na
zasadzie „ktoś ma gorzej, więc nie wiem czym się martwisz i czym przejmujesz”. Przez
dłuższą część książki nie poczytamy tutaj o radach dotyczących tego jak
rzeczywiście tą siłę czerpać. Dostaniemy przykłady, jak robią to inni,
przyjaciele, bądź sam autor. Nie
dopuszczaj do tego, by ogarniała cię niemoc, mówi autor, a ja mam ochotę
załamać ręce. Jakby serio, gdyby silna wola działała na takiego typu rzeczy,
nikt nie chorowałby na depresję, a wszyscy radziliby sobie ze sobą świetnie. Pielęgnuj optymizm jest kolejną złotą
radą, którą postaram się wprowadzić w swoje życie. Przecież myślę pozytywnie, nie
licząc dni i miesięcy kiedy nie mam do tego siły😉
Bardzo mnie „Kintsugi…” zdenerwowało. Nie doczytałam do końca.
Dwie książki oraz dwa podejścia do, zdawałoby się, tego
samego problemu. Chyba na jakiś czas odpuszczę sobie poradniki, bo czuję się
nimi zmęczona.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz