Passa
do czytania i pisania zniknęła gdzieś w
niewyjaśnionych okolicznościach. Szukam jej i szukam przeglądając
wszelkie możliwe zakątki własnego głowy ale no nic – pustka. Książki mi się nie
podobają, a słowa nie układają w żadną logiczną całość. Jest zupełnie bez
sensu. Trochę jestem zawiedziona bo przecież nowy rok miał być zupełnie inny od
poprzedniego. No cóż. Mimo wszystko
gdzieś od grudnia udało mi się przeczytać parę interesujących pozycji, o
których jakoś nie miałam ochoty pisać.
Sapiens. Od zwierząt do Bogów – Yuval Noah Harari, Wydawnictwo Literackie
Czaiłam
się na tę książkę od dawna, jakoś nigdy nie miałam jednak okazji spełnić swojej
„zachcianki”. Od ponad miesiąca testuję @Legimi, postanowiłam ten fakt
wykorzystać. „Sapiens. Od zwierząt do Bogów” to… całościowa historia człowieka.
Od momentu, w którym ukrywał się w jaskiniach do podróży na Księżyc i
inżynierii genetycznej. Ludzie z trudem walczyli o przetrwanie, non stop żyli w
strachu przed wszechmocną naturą i zwierzętami. W XXI wieku przejęliśmy cały
świat. A później, dość szybko staliśmy się największym zagrożeniem dla całej
planety. Ups. Na pewno nie jest to lektura łatwa w odbiorze choćby przez samo
natężenie wiedzy i ciekawych informacji w niej zawartych. Chociaż dobrze
napisana i przetłumaczona, chociaż długie zdania nie spędzają snu z powiek, to
jednak ten nadmiar wiedzy momentami mnie przygniatał i obezwładniał. To właśnie
z niej dowiedziałam się jednak najwięcej o naszym gatunku, niż z kilkunastu lat
spędzonych w szkole. To chyba coś znaczy (powiedzmy, że o książce a nie o moim
przykładaniu się do nauki 😉).
Niewyjaśnione okoliczności dr. Richard Shepherd, Wydawnictwo Insignis
Tak jak
policjanci rozwiązują zagadki śmierci i wypadków w oparciu o bardziej lub mniej
widoczne ślady, tak samo robi to doktor Shepherd. Jednak jego obiektem badań są
ciała ludzi – czy takich, którzy zginęli w wypadku, albo okoliczności ich
śmierci nie są znane. Jego zadaniem jest rozwiazywanie tych zagadek. Ile już
ich przeprowadził? Ponad 23 tysiące. Ogromna liczba. Dla zwykłego człowieka
można powiedzieć – niewiarygodna. Trudna do uwierzenia. A jednak. Tak samo
trudne do uwierzenia jest to, że książka mi się kompletnie nie spodobała.
Doszłam może do jej połowy – ledwie, nie byłam w stanie czytać dalej. Chociaż
historie opowiadane przez szanowanego doktora były naprawdę ciekawe, czego
obawiałam się w pierwszej kolejności, tak sposób w jaki to przekazywał stał
się dla mnie po prostu nie do
zniesienia. W pojęciu, że bardzo denerwował mnie jego wywyższający się ton, to,
że przecież „bez niego prawdopodobnie by sobie nie poradzili”, a on „z dobrego
serca mimo natłoku zajęć i rodziny na głowie zrobił to no bo wiedzcie drodzy
czytelnicy, że jestem taki łaskawy”. Nie wykluczam oczywiście, że jest to
prawdą, doktor Shepherd rzeczywiście może być wybitnym specjalistą w swojej
dziedzinie ale jestem pewna, że dałoby się to zrobić w inny sposób. Bardziej
przystępny dla czytelnika. Bo cóż no, bylam ciekawa co będzie dalej, ale nie
dałam rady.
Podpalacz, Farma lalek, Wojciech Chmielarz, Wydawnictwo Czarne
O panu
Wojtku słyszałam wiele dobrego, jednak jakoś było mi z jego kryminałami
zupełnie nie po drodze. Bardzo cieszę się, że w końcu udało mi się przeczytać
chociaż dwie pozycje z jego obszernej bibliografii. „Podpalacz” jest pierwszą
częścią z komisarzem Jakubem Mortką. Mężczyzna, jak to na policjanta przystało,
nie ma łatwego życia. Czasem się tam czegoś napije, narobi sobie kłopotów,
wrogów, z żoną się nie dogada, i to jego życie jakoś się kręci. Do czasu, kiedy
w jednej z ursynowskich willi dochodzi do podpalenia. Ginie mężczyzna, jego
żona zostaje poważnie ranna, ląduje w szpitalu. Dochodzenie gmatwa się coraz
bardziej, nic nie idzie po myśli policjantów. Czy Mortce uda się opanować ten
szał podpaleń? „Farma lalek” przynajmniej w moim odczuciu wydaje się bardziej
przerażająca od swojego poprzednika. Mortka zostaje zesłany na prowincję za
swoje przewinienia z części poprzedniej. Trudno odnaleźć mu się w takiej
małomiasteczkowości, w końcu tyle mieszkał w Warszawie. Sprawy się jednak
komplikują, już ma niby wracać do siebie ale jednak nie. Jedenastoletnia Marta
nie wraca na noc do domu. Policja szybko rozpoczyna poszukiwania i dość szybko
odnajduje rzekomo winnego pedofila. Ale i w tym przypadku wszystko idzie nie
tak, a kiedy policjantom wydaje się, że śledztwo zostało rozwiązane, powiedzmy,
otwiera się puszka Pandory. Obie książki bardzo mi się spodobały. Dawno nie
czytałam kryminałów, ostatnio chyba panią Bondę. Bardzo mi tego brakowało i
cieszę się, że w końcu wpadłam na pana Wojciecha, bo jego książki naprawdę
umiliły mi czas 😊
Nikt nie idzie, Jakub Małecki, Wydawnictwo Sine Qua Non
Jest to
moje wielkie rozczarowanie tego miesiąca. Chociaż książkę kupiłam na targach,
to cały czas czekałam na jakieś natchnienie. No i przyszło – po milionie
przeczytanych wcześniej recenzji. I ach,
chciałabym powiedzieć, panie Jakubie jestem pod wrażeniem, wow. Ale za
to powiem, że ja może jestem nie nazbyt mądra na takie powieści. Kiedy wszyscy
się zachwycają, ja za bardzo nie wiem o co w nie chodzi. Małecki w swojej
książce nie opowiada konkretnej historii, a jedynie rzuca czytelnikom rozsypane
wspomnienia z nadzieją, że ci ułożą to sobie jakoś sensownie w głowie. „Gdzieś
są słowa niewypowiedziane, niespełnione relacje oraz gesty zawieszone między
dwojgiem bliskich i obcych sobie ludzi. Wielkie miasto wypełniają miłość i
samotność”. Czytaliście? Co o niej sądzicie? Bo ja naprawdę jestem smutna. Może za jakiś czas zrobię sobie
do tej pozycji kolejne podejście, bo chciałabym docenić kunszt pana Kuby,
którego istnieniu nie można zaprzeczyć.
Liczę,
że dobra passa do czytania powróci, bo naprawdę, z każdym dniem zapisuję na
swojej liście „to read” tyle pozycji… Że zaraz nie starczy mi życia na ich
przeczytanie. A dwadzieścia pięć lat, to już jakby no nie przelewki! Czytacie coś ciekawego obecnie? :)







Brak komentarzy:
Prześlij komentarz