Po lekturze tej książki dochodzę
do wniosku, że muszę zacząć nad sobą pracować i to tak wiecie, poważnie. Wziąć
się w garść, otrzepać szanowne cztery litery i solidnie coś postanowić. Nie
kupować książek pod wpływem impulsu. Ani tym bardziej pod wpływem recenzji na
Lubimy Czytać. A także nie kupować książek ze względu na piękne okładki. Dzieła
pani Marty Frej mogłabym sobie śmiało obejrzeć w Internecie, a mi się zachciało
czegoś namacalnego. Pffff…
Wracając jednak do tematu. Opis na okładce
informuje nas, że oto bierzemy do ręki książkę, z którą spędzimy mile czas.
Poznamy historię przyjaciółek, które
– jak jeden mąż! – postanowią wyjechać w podroż śladami Marii Komornickiej, i
ta podróż odmieni ich życia, które w sumie i tak się przed tą podróżą posypały
doszczętnie. Wystąpi motyw drogi, oczywiście metaforyczny, W takich momentach
jak ten zastanawiam się, naprawdę zastanawiam się, czy osoba pisząca te opisy
na tyłach okładek to czyta te książki, czy ot, informacja prasowa, kilka
ogólnikowych słów, niech się czytelnik zakocha, kupi i… rozczaruje.
Rzeczywiście, głównej bohaterce,
czterdziestoletniej Ewie życie wywraca się do góry nogami. Jednego dnia wali
jej się cały świat; zwalniają ją z pracy (praca w korporacji w sumie podobała
jej się coraz mniej), a mąż decyduje się na wyjazd do pracy za granicę, nie
pytając jej nawet o zdanie. Okazuje się
wtem, że Ewa ma dla siebie dużo czasu, który może spożytkować… jak jej się
tylko żywnie podoba. Zaczyna robić to,
co kiedyś lubiła, a nie miała na to czasu.
Na przykład na pisaniu scenariuszy, bądź pogłębianiu tajemnic życia
Marii Komornickiej vel Piotra Odmieńca
Własta, kontrowersyjnej i mało komu znanej polskiej pisarki. Chwilę
później, można by rzecz zupełnie bez przygotowania i wręcz z przypadkowymi
osobami rusza w podróż śladami pani Marii.
Opowiadana przez autorkę historia
nie jest niezwykła. Mamy tę kobietę, która nie lubi swojego życia, bo przecież miało być
inne, takie, jak zakładała sobie ileś tam lat temu. Nie jest jednak na tyle
odważna by coś w tym kierunku poczynić, więc siedzi i narzeka. Aż w końcu los
bierze sprawy w swoje ręce i takie są efekty, jakie są. Nagle okazuje się, że
kobieta ma na siebie pomysł, strzępki tych pomysłów sprzed lat. Wyrusza w
podroż, to prawda, jednak nie z przyjaciółkami, bo wydaje mi się że ten napis
na okładce to trochę jest przekłamany. Ze znajomymi prędzej, kobietami o
podobnych rozterkach do niej samej. W
końcu w książce zaczyna się coś dziać, bohaterki wsiadają w samochód i jadą, i
w sumie ta podróż jest jedynie metaforyczna, bo w głąb siebie. Pokonywanie
swoich strachów, uprzedzeń i tym podobnych to coś, czym panie zajmują się w
trakcie jazdy. Plus plotkowanie, bo wiadomo że świadomość iż ktoś ma gorzej
naprawdę pomaga.
Koniec końców okazuje się, że
większość bohaterek, tak samo jak i Ewa mocne są tylko w słowie i w myślach.
Decyzje, które podejmuje każda z nich na pewnych etapach podróży, tworzą
ścieżkę, którą mogą podążać jeśli chcą coś zmienić. Niektóre z nich się na to
odważą, inne zaś skapitulują, bo może jednak nie warto.Bardzo denerwowały mnie również
wstawki o Marii Komornickiej, bo jeszcze gdyby odnosiły się w większym stopniu
do życia samej Ewy, to może jeszcze okej, ale niekiedy były to przerywniki
między rozdziałami, ciekawostki na jej temat, najczęściej zupełnie nie mające
wpływu na dalszy bieg historii.
Z książki, która mogła wywrzeć na
mnie bardzo dobre wrażenie, wszak czytałam ją w sprzyjających warunkach, wyszło coś co niezbyt mnie usatysfakcjonowało.
Rozterki kobiety dojrzałej, takiej która musi stawić czoło wielu problemom, o
których mogę nie mieć zielonego pojęcia mogły być ciekawe, gdyby autorka
odpowiednio do nich podeszła. Tutaj, wydaje mi się, za duży akcent padał na postać pani Marii, nie Ewy.
















