Jestem nudna w stwierdzeniu, że
nie kręcą mnie książki na czasie.
Staram się być silna w tym przekonaniu ale przyznaję – jest ciężko! Dlatego
też, kuszona zewsząd pochwałami „Historii pszczół” stwierdziłam, że no dobra…
O czym książka jest zapewne wszyscy
wiedzą. Historie dotyczące pszczół na przełomie kilkuset lat. Tak naprawdę
jednak te tytułowe pszczoły, przynajmniej w moim mniemaniu, tworzyły raczej tło
dla innych toczących się wówczas historii.
Internet rozpływał się w peanach
na cześć samej książki jak i jej autorki. Przyznać muszę, że rzeczywiście
książka ma w sobie „to coś” co sprawia, że pochłania się ją w tempie
natychmiastowym. Opowiadane w niej historie zaś łapią za serce, ukazują coś
czego może nie byliśmy w pełni świadomi, pokazują alternatywną przyszłość i
przeszłość. Łapią za serce, ściskają żołądki….
… ale chyba arcydziełem bym tego
nie nazwała. Miło spędziłam nad nią czas, polubiłam bohaterów ale nie poczułam
tzw. „pyknięcia”, że oto nadeszła książka na którą czekałam całe swoje życie.
PS. Obronionam!
Egzemplarz otrzymany dzięki uprzejmości




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz