Do pewnego momentu uważałam, że branie udziału w konkursach
nie ma sensu, bo w zasadzie wygrywają inni, lepsi. Trochę to na przekór logice,
no bo skoro nie próbuję, to nie wygrywam. Niedługo później wygrałam bilet na
koncert i spotkanie z zespołem Dawida Podsiadło, a potem książkę. I zadzwonili
do mnie z tego radia, z odpowiedzią na tego smsa, co napisałam, ale ogólnie
prawie go nie wysłałam. A na dodatek to ja rozmawiałam na antenie z ulubionym
prowadzącym, więc to już w ogóle. Okazało
się wtedy, że„wygrywanie” a przynajmniej staranie się, by wygrać nie jest takie
złe i czuję się z nim całkiem fajnie. Oczywiście nie zawsze muszę wygrywać, bo
jestem miłym człowiekiem, i nie chcę odbierać tej możliwości wygrywania innym,
ale z drugiej strony też szybko popadam w samozachwyt i obawiam się, że to
ciągłe zachwycanie się swoją wyjątkowością i tym, że wygrywam, mogłoby się źle
skończyć. No więc mówię, że ja nie muszę zawsze wygrywać, ale od tamtego
momentu stwierdziłam, że kto próbuje to nic nie traci, a jedynie czasem
zyskuje.
Dlatego pomyślałam, że wzięcie udziału w konkursie #Mójpoczątekwszystkiego to dobra okazja
do spróbowania wygrania czegoś, bo dawno mi się to nie udało ;( A tak na serio
to jednak bon do empiku to jest chodliwa rzecz, i ja dzisiaj na przykład
narzekałam, że następna okazja na dostanie takiego to Mikołaj, a jest czerwiec,
a grudzień za pół roku, więc p r ó b u j
ę. A chodzi o to, by napisać coś o
wydarzeniu, które było „początkiem wszystkiego” i zaprosić do tejże zabawy
trzech innych… blogerów. Którzy lubią bony do Empiku. Ktoś, coś?
Najdłużej zajęło mi wymyślanie, a w zasadzie przypominanie
sobie tego szczególnego wydarzenia, bo ogólnie w ostatnich latach to dużo
działo się dla mnie nowych rzeczy i tak trochę trudno zdecydować które z nich
było najbardziej „wow”.
Mogłabym powiedzieć o tym, że prowadziłam kilka blogów z
książkami, do pisania i prowadzenia których traciłam zapał gdzieś po dwóch
dniach szukania szablonu. No bo włożyłam w to tyyyyyyyyyyle pracy i nikt nawet nie zajrzał, nie skomentował i nie
powiedział, jaka to jestem wyjątkowa, a mój styl pisania rewelacyjny. No
proszę was. Jak ktoś tak mógł. W końcu jednak założyłam myślizaczytanej, i
chyba tylko dlatego, że na zajęcia z filmoznawstwa musiałam napisać recenzję
filmu, napisałam ją, a że była na ocenę, to bardzo się postarałam, i jak już ją
napisałam i porozsyłałam wszystkim w koło („patrzcie, jak fajnie napisałam, w
ogóle ten film jest ekstra, polecam!!) to stwierdziłam, że to jest właśnie ta
okazja, ta świetna okazja, ten wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju moment, w
którym mogę założyć bloga i kiedy ktoś w końcu mnie skomentuje!
Bloga założyłam, recenzję opublikowałam (o, TU, jakby ktoś
chciał zajrzeć)… A po paru dniach pojawiły się komentarze. I to nie takie, że
„fajnie”, „okej” czy „nuda”. Tylko takie więcej, rozbudowane i w ogóle.
Popadłam w samozachwyt (mówiłam, że szybko się sobą zachwycam), a później
wzięłam się za dalsze pisanie, czytanie i odwiedzanie innych. Nadal jednak
gdzieś w głowie mi mrugało, gdzieś kompletnie z tyłu, że pfff, i tak nikt mnie nie będzie czytał, i w zasadzie już by mogli
przestać, bo już mi się nie chce starać.
Minęły jednak kolejne miesiące. Rok. Drugi. Gdzieś w połowie
tego drugiego zdecydowałam się na własną domenę. Trochę wiążące, no ale
pomyślałam, okej, rok dam radę, ewentualnie te dziesięć złotych za pierwszy
rok, no jak stracę, to nie będę płakać.
No ale jakimś sposobem w kwietniu minął mi trzeci rok i jak
na razie stąd nie wybywam. To oczywiście może zmienić się w każdej chwili,
jednak chwilowo mam w planach przedłużenie domeny na kolejny rok więc brace yourself czy coś w ten deseń.
Zawsze lubiłam czytać książki, nie wiem czy dlatego, że nie miałam gdzie z i
kim wyjść. Okazało się, że pisanie o nich jest równie fajne, a dzielenie się
tym z innymi to już w ogóle.
Taki był #mójpoczątekwszystkiego. Nie wiem, kogo mogę do tej
zabawy motywować, komu chce się tak produkować. Ale niech będzie. Nominuję do
tej zabawy Klaudię z bloga Borenium, Marth z Bibliofilembyć i Dominikę z Bookmorning. Każda z nas miała jakiś
„początek”, moment, który wszystko zmienił, który coś zaczął… Nie mogę się
doczekać by przeczytać Wasze wyznania ;)
Post napisany w ramach konkursu organizowanego przez Moondrive, w którym można wygrać bon do Empiku na 100 złotych. A chodzi o to, by opisać swój #Mójpoczątek wszystkiego, moment, który coś zapoczątkował. Podzielić się z tym na swoim blogu, oznaczyć post hasztagiem #mójpoczątekwszystkiego i nominować do zabawy kolejne 3 osoby.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz