Jestem zafiksowana na kryminały.
Jak widać, w zasadzie na wszystko co jest z nimi związane. Idąc dalej tym
tropem dotarłam na kanał Niediegetyczne na Youtube i później przeczytanie tej
książki w zasadzie stało się oczywistą oczywistością. No nie było innego
wyjścia. To tyle jeśli idzie o moją równowagę psychiczną i spokój w samotnych
wieczornych powrotach do domu😊
Tytułowa trupia farma to
wyjątkowy projekt naukowy Billa Bassa, który bada co dzieje się z człowiekiem
po jego śmierci, gdy natura bierze sprawy w swoje ręce. Stawia sobie pytania,
następnie na nie odpowiada; jak blisko trzeba być rozkładającego się ciała, by
je poczuć? Gdzie ciało rozkłada się dłużej; w ciężarówce czy na tylnim
siedzeniu samochodu? Jeśli ciekawią Was te kwestie, tu je najdziecie. Podróż po
zakątkach Trupiej Farmy znajdującej się w Tennessee, miejscu, które
zrewolucjonizowało współczesną medycynę sądową odkrywa przed nami fascynujące
tajemnice ludzkich zwłok, to też zapewne dzięki temu że Bill Bass przytacza
prawdziwe historie, prawdziwe śledztwa, których był świadkiem.
Nie wiem, co mogę więcej o niej
powiedzieć. To znaczy – nie jest to lektura dla wszystkich. Jeśli kogoś brzydzi
widok krwi, jeśli ktoś nie lubi kryminałów i w zasadzie niczego co z nimi
związane, raczej nie znajdzie tu niczego dla siebie. Bill Bass wprowadza nas w
„Trupiej Farmie” do swojego świata, niezbyt usłanego różami; po lekturze
książki wyciąga się jednak wniosek, że to wszystko co przeżył, te wszystkie
trudy się na coś opłaciły. Rzeczywiście zrewolucjonizował współczesną medycynę
sądową; to dzięki jego badaniom możliwe jest zbadanie odnalezionego ciała i
dokładne stwierdzenie (w granicach normy) kiedy i jak doszło do tragedii, a
jeśli trudno o identyfikację – i
rozstrzygnięcie tej zagadki. Bill
Bass w swojej książce opowiada o trudnych sprawach, w których brał udział, o
zagadkach, których rozwiązania szokują, aż i wprawiają w osłupienie. W
kontekście, że nikt nie spodziewa się do czego zdolni są ludzie przyciśnięci do
ostateczności.
Jestem pod ogromnym wrażeniem
tego, czego dokonał Bass. Widać, jak dużo pracy musiał włożyć w to, by w ogóle
ktoś mu uwierzył, że te badania mają sens mimo swojej niedorzeczności i pewnego
rodzaju brutalności – bo to wszystko działo się w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych
kiedy nawet w Stanach Zjednoczonych niosło to ze sobą jakieś kontrowersje. Jestem
pewna, że sięgnę po kolejną część Trupiej farmy, bo czuję się lekturą
zafascynowana. Oczywiście po takich książkach ilość może nie smutku ale pewnego
rodzaju przygnębienia pod tytułem – wracając, do czego zdolni są ludzie nie
słabnie. Pasuje przeczytać coś milszego i spokojniejszego.
Czytaliście już? Macie w planach?
Lubicie takie „klimaty”? Minusem czytania takich książek, interesowania się
takimi rzeczami jest to, że jak wracam samotnie wieczorem to moja głowa kręci
się jak u sowy – czy aby nikt mnie nie śledzi? Czy zdążę wejść do klatki zanim
zostanę poćwiartowana? Po co to wszystko? 😉


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz