Tyle, ile zastanawiałam się nad zakupem „Jaskiniowca”, tyle
spędzam na napisaniu o nim. W głowie kłębi mi się wiele myśli, jednak za każdą
próbą przelania ich na kartkę, popadam się w coraz większy dół. Nie mogę myśli
ubrać w słowa, te, które napiszę, szybko kasuję patrząc z nienawiścią, że to
nie to, czego oczekiwałam. Zupełnie
jakby „Jaskiniowiec” mi się nie podobał, co byłoby wierutnym kłamstwem, gdyż
przecież bardzo mi się spodobał!
Jak na dobry kryminał przystaje, mamy dwa ciała i zarazem
dwie zagadki do rozwiązania. Co z tymi „fantami” zrobić, kiedy okazuje się, że
w obydwu przypadkach śmierci nastąpiły przed kilkoma miesiącami, w czasie
których nikt nie zauważył braku tychże osób? Możemy starać się rozwiązać
zagadkę przed śledczymi, jednak to marne zadanie. Nie uda się nam. Za każdym
razem, gdy zakładałam sobie jakieś wyjście, jakąś minimalną możliwość tego, że
jednak mam rację, okazywało się, że szłam jeszcze bardziej w pole. No to odpuściłam i dałam się ponieść śledztwu
prowadzonemu przez Williama Wistinga, który to wydaje się mieć fach w
ręku. Podobnie jak jego córka Line,
dziennikarka, która pragnie dowiedzieć się czegoś więcej o śmierci sąsiada,
jednocześnie – zupełnie nieświadomie – wplątując się w większą aferę, którą to
mogła przypłacić własnym życiem.
W niektórych recenzjach na Lubimy Czytać spotkałam się z zarzutem, że akcja toczy się wolniej od ślimaka, i nie ma kosmicznych zwrotów akcji, wybuchu adrenaliny za każdym rogiem. Może to i racja, ja jednak nie odbierałabym tego jako zarzutu, a.. po prostu przyjęła godnie na klatę. Przyzwyczajeni jesteśmy chyba do kryminałów, w których ciągle pojawiają się nowe ślady, a pomysł, kto to zrobił pojawia się już na pierwszych stronach. Tutaj tego nie spotkacie. Śledczy szukają sami nie wiedzą kogo, błądzą, prześcigają się w pomysłach, domniemywaniach jednak prawda okazuje się zupełnie inna. Zadziwiająca dla mnie, czytelnika i dla śledczego, który jest w epicentrum sytuacji.
Nie zdradzając jednak przebiegu akcji, jedyne, na co mogę
zwrócić uwagę to samotność, która to wlokła się za mną przez cały czas czytania
„Jaskiniowca”. Do tej pory nie mogę pojąć,
jak można nie zauważyć czyjejś śmierci, jak bardzo ta osoba musi być…
osamotniona, bez rodziny, bez przyjaciół, znajomych, którzy by go wsparli. I,
zupełnie przez przypadek, nadal mając tą historię w głowie, okazało się, że w
mojej okolicy zmarł jeden pan, który był wcześniej w sklepie i zmarł na wjazdku
pod własnym domem. Jego śmierci też nikt nie zauważył, w międzyczasie trochę
śniegu przysypało… i dopiero kurier, który swoim dostawczakiem chciał nawrócić
natknął się na leżącego, od kilku dni nieżywego, mężczyznę. I o ile zawsze staram się mieć jakieś
wytłumaczenie dla wydarzającego się nieszczęścia, to tym razem chyba odjęło mi
mowę. „Jaskiniowiec” to nie tylko dobry kryminał, który sprawia, że moje szare
komórki zaczynają pracę na niemałych obrotach, ale również powieść, która
skupia się na relacjach międzyludzkich, na społeczeństwie, które doprowadza do
takich skrajnych sytuacji.
Z całego serca polecam ;)



Mam mieszane uczucia odnośnie tej książki, gdyż jestem zwolenniczką dynamicznej akcji, więc obawiam się, że ''Jaskiniowiec'' nie do końca by mnie usatysfakcjonował.
OdpowiedzUsuńZastanowię się :)
OdpowiedzUsuńSkoro tak ciężko było Ci napisać recenzję to znaczy, że naprawdę wielkie wrażenie wywarła na Tobie ta książka, może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńCzasami fajnie sięgnąc po coś znanego (chodzi mi o kryminały) ale jednocześnie z czymś nowym. Sama jaskiniowcem jestem zainteresowana.
OdpowiedzUsuńHmm, widzę, że to 9. część cyklu, a dopiero pierwsza książka tego autora, która jest wydana w Polsce...
OdpowiedzUsuńOsobiście nie przepadam za taką wolną akcją w książkach, ale raz na jakiś czas można się tak ponudzić. Zresztą słyszałam, że właśnie istotą typowego skandynawskiego kryminału jest właśnie ta nuuuuda, wszystko się dzieje tak woooolno, wszyscy są tacy ospaaali, bo taki kliiimaaaaat i w ogóle ;D
Jak najbardziej jestem na tak! Już nie mogę się doczekać aż przeczytam tą książkę :).
OdpowiedzUsuńTyle o tej książce słyszałam, mam ją, ale nie potrafię się jakoś za nią zabrać...
OdpowiedzUsuń