![]() |
| lubimyczytac.pl |
Siedzę nad pustą kartką od kilku godzin, raz po raz czytam
opis z okładki książki, a mimo to nadal nie wiem, jak wiarygodnie i rzetelnie
powiedzieć (w zasadzie ‘napisać’) kilka słów o książce, która na swój sposób
mnie zauroczyła ;)
„Głębokie rany” to trzecia część z cyklu o Oliverze von
Bodensteinie i Pii Kirchoff jednak w Polsce została wydana jako druga (z dniem
6 czerwca 2013 roku), zaś część czwarta „Śnieżka musi umrzeć” wydana została
miesiąc wcześniej, dlatego też ktoś, kto o tym wiedział, przeczytał najpierw
„Śnieżkę…” później zaś „Głębokie rany” gdzie akcja cofa się o trzy lata wstecz.
No ale, mogę powiedzieć że polski rynek książki nie jest mnie chyba w stanie
zaskoczyć – począwszy od tłumaczeń tytułów, okładek, które wołają o pomstę do
nieba, a teraz takim banalnym niedopatrzeniom związanym z ciągiem serii.
Na szczęście jednak książka broni się sama. Wszystko zaczyna
się od śmierci milionera Davida Goldberga, który został zamordowany w swoim
podfrankfurckim domu. Jedna śmierć
doprowadza do dwóch kolejnych morderstw, w związku z czym „mamy” już
trzy ofiary. Które, jak to się zawsze w takich książkach okazuje, są ze sobą
powiązane, a mianowicie: skrywają pewną tajemnicę, która nie może ujrzeć
światła dziennego. Nie powinna, znaczy się.
Pierwsze śledztwo zostaje im odebrane: ktoś bardzo się
zatroszczył, by owa tajemnica nie ujrzała światła dziennego, w związku z czym
policja nie może maczać w tym palców. Nieszczęśliwie jednak dochodzi do
dwóch kolejnych zabójstw, które same doprowadzają śledczych do podejrzanego. A
trzeba przyznać, że trochę tych przeszkód przed nimi staje, jednak oczywiste
jest, iż niemiecka policja da sobie radę.
Przyznaję, na początku, z powodu natłoku bohaterów, natłoku
skomplikowanych nazwisk, imion i dziwnych (wtedy) powiązań, trochę się gubiłam.
Kilkukrotnie wracałam do pierwszych stron, czytałam jeszcze raz; jednak po
przeczytaniu ok. pięćdziesięciu stron już się w tym wszystkim powoli odnajdowałam,
aż w końcu – nim się spostrzegłam, zobaczyłam tylko tylnią okładkę.
Wszystko ze sobą współgra: jedno wydarzenie wynika z
drugiego; przeszłość – niby zapomniana (bo odległa), daje o sobie znać, a
śledczy (i inni bohaterowie) próbują to wszystko poukładać w całość.
Akcja w większości odwołuje się do historii, do tego, co
wydarzyło się w latach 40, jeden z zamordowanych jest żydem ocalonym z
Oświęcimia, dlatego też śledczy, szukając poszlak, udają się do Polski.
Książka zafascynowała mnie na tyle, iż na pewno sięgnę po
„Śnieżka musi umrzeć”, jeśli tylko uda mi się na nią ‘wpaść’ w bibliotece. A
Wam „Głębokie rany” najserdeczniej polecam ;-)
P.S Jak radzicie sobie
z upałami? Podoba się Wam taka pogoda, czy jesteście raczej zwolennikami innych
pór roku? ;) I jak mijają Wam wakacje, jeśli takowe posiadacie? ;)



Czytałam tylko jedną książkę Nele Neuhaus, a mianowicie "Śnieżka musi umrzeć". Bardzo mi się podobała, była fantastyczna! Na pewno jak znajdę czas sięgnę po inne tytułu serii :).
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o upały... no cóż, ja nie lubię ani lata, ani upałów, więc ciężko mi sobie z nimi poradzić. Odliczam dni do końca wakacji ;)