Pomiędzy czytaniem i pisaniem o książkach zdarza mi
się pisać o serialach. Tych oglądam dużo, więc oczywistym wydaje mi się, żeby
się tym dzielić. I zarażać, i zmuszać do spędzania czasu przed ekranem
komputera. Ale hej, jest lato, są wakacje, to idealny czas na to, by na chwilę
rzucić te seriale w kąt, i poświęcić trochę czasu filmom. Lekkim,
niezobowiązującym ale nie głupim. Bo na takie nie warto tracić
czasu ;)
6 years (2015)
Dan i Melanie znają się od urodzenia a spotykają
zaledwie od sześciu lat. Tworzą z pozoru idealny związek. Wszystko zaczyna się
rozkruszać gdy Dan dostaje intratną propozycję pracy i zastanawia się, co
zrobić. Zostać u boku ukochanej czy przyjąć propozycję wymarzonej pracy. Czy
wspólna przyszłość, którą sobie wyobrażali, rzeczywiście będzie tak bardzo
różniła się od ich oczekiwań?
Into The Wild
(2007)
Po ukończeniu Uniwersytetu Emory 22-letni Christopher
McCandless zrywa kontakty z rodziną, niszczy swoje dokumenty, oddaje na cele
charytatywne oszczędności i pod przybranym imieniem Alexander Supertramp
rozpoczyna podróż swojego życia. To, co stanie się z nim po drodze zmieni
młodego tułacza w trwały symbol dla wielu ludzi. Czy Christopher McCandless był
bohaterskim podróżnikiem czy naiwnym idealistą, kolejnym zagubionym
amerykańskim synem czy tragiczną postacią walczącą z równowagą pomiędzy człowiekiem
i naturą?
Ten film mam na komputerze
od bodaj roku, a nadal go nie obejrzałam. Wszyscy mi go polecają, a ja chyba
boję się, że mi się nie spodoba. Muszę to zmienić.
La la land (2017)
No dobra.
O tym filmie pisałam tutaj. Nie wiem, z czego wynika jego urok, czy z tego, że
oglądałam go w trakcie zimy, czy dlatego, że uwielbiam Goslinga. Wydaje mi się,
że gatunkowo i nastrojowo to idealny film właśnie na takie letnie, spokojne
wieczory. Dla tych, którzy nie wiedzą, o
czym w ogóle ten film jest. La la
land przybliża nam historię Sebastiana, jazzmana, który zakochuje się w
początkującej aktorce. Z niego kolei taki jazzman jak z koziej dupy… trąba, bo
niby jakieś tam swoje marzenia ma odnośnie przyszłości, no ale żeby je spełnić
musiałby się ugiąć a to za bardzo mu się nie wydaje. Aktorka, Mia, też jakoś z
tą swoją pasją nie po drodze ma, no ale przecież się stara usilnie. By akcja
się rozkręciła, kilkukrotnie, oczywiście zupełnie przypadkowo, na siebie
wpadają… I w sumie tak zaczyna nasza wspaniała przygoda, która długo siedzi w
głowie po obejrzeniu. Nikogo oczywiście nie namawiam, ale… hej! Dajcie mu
szansę.
Bokeh (2017)
Młoda
para amerykanów ucieka na Islandię. Pewnego ranka, gdy się budzą, okazuje się,
że… zostali na ziemi sami. Wszyscy ludzie znikają. Tu zaczyna się ich walka o
przetrwanie, a chęć rozwiązania zagadki ludzkości zmusza ich nie tylko do
przemyślenia wszystkiego, co wiedzą o sobie, ale też tego, co wiedzą o
otaczającym ich świecie.
Burn, Burn, Burn (2015)
Dan
zostawia po śmierci swoim dwóm przyjaciółkom video-testament prosząc, by te
rozrzuciły jego prochy w czterech ważnych dla niego miejscach. Oto więc
przyjaciółki rozpoczynają podróż w trakcie której nie tylko żegnają się na
dobre ze swoim przyjacielem, ale też poddają pod wątpliwość wszystko to, w co
do tej pory wierzyły, a co przez pryzmat straty przyjaciela, wydało im się
niezwykle ulotne.
Like crazy (2011)
O
tym filmie też już pisałam, o właśnie tutaj. Mimo upływu lat, tego, że
oglądałam go ze sto razy albo i więcej, nadal darzę go niesamowitym uczuciem.
Fabuła filmu nie jest wyjątkowo skomplikowana – Brytyjka zakochuje się w
Amerykaninie, kończy jej się wiza a ten związek, może nie idealny, ale jednak,
zostaje wystawiony na niesamowicie ciężką próbę. Po takich filmach oczywiście człowiek
spodziewa się przesytu słodkości, muszę Was więc rozczarować – Like crazy ociera ze złudzeń i choć jest
to oczywiście film dobry i jakoś na swój sposób radosny, to jednak ciągnie się
za nim morze smutku.
Oczywiście
wymienione przeze mnie filmy nie należą do kinowych nowości, ale o to w tym
właśnie chodzi. Żeby nie wychodzić z domu, żeby nie dorabiać sobie
niepotrzebnych kosztów. Połowę z nich znajdziecie na Netflixie, resztę na pewno
gdzieś „w internecie”. Przyznać muszę, że też wszystkich nie widziałam, na
niektóre wpadłam dopiero dzisiaj, przeszukując bibliotekę teg. Spośród
tylu perełek naprawdę trudno wybrać coś, na czym można zawiesić oko. Mam
nadzieję, że trailery, które obejrzałam, nie kłamią tak bardzo. Liczę, że spośród wymienionych przeze mnie perełek, każdy z Was znajdzie coś dla siebie.
Przy
okazji znalazłam kilka filmów, które chciałabym obejrzeć, ale może – jeśli znów
nie będę miała o czym pisać – kiedyś poświęcę temu parę chwil.
Jeśli,
z kolei, sami znacie jakieś fajne, lekkie filmy, zostawcie tytuł w komentarzu,
chętnie obejrzę ;-)
*Zdjęcia i opisy filmów pochodzą z imdb.com







Brak komentarzy:
Prześlij komentarz