Chciałam podejść do tej książki bez żadnych zbędnych
uprzedzeń. O Murakamim słyszałam dużo, czytałam zaledwie jedną książkę, ale
jego książki uznawane były, przynajmniej taki wniosek wysnułam, za jakieś takie
po prostu dobre, żeby nie powiedzieć, że kultowe. Pomyślałam więc, że skoro
pisarz mówi o pisaniu, to musi coś znaczyć, że na pewno będzie nam,
czytelnikom, chciał przekazać sposób, w jaki doszedł do tego wszystkiego –
wszak jego książki są popularne na całym świecie, tłumaczone na pięćdziesiąt
języków. Tu z ciężkim sercem muszę powiedzieć że jestem trochę zawiedziona.
Tak sobie myślę, że Haruki Murakami to taka chodząca
sprzeczność. Bo z jednej strony przy okazji literackiej Nagrody Nobla wielokrotnie
mówiono o nim jako o tym przegranym, a z drugiej przecież jego książki odnoszą
spory sukces, więc to trochę się jakoś wymija. Po „Zawód: Powieściopisarz”
sięgnęłam z czystej ciekawości, co oto ma do powiedzenia wielki pisarz, jakie
tajniki swojej pracy przed nami odsłoni, czym nas zaciekawi.
I tak jakoś odnoszę wrażenie, że głównym celem tej książki,
w zamyśle autora, było rozprawienie się z tymi wszystkimi czasem dotkliwymi
komentarzami w jego kierunku. Co prawda opowiada o tym, jak pisze, jak to u
niego działa, ale bardziej snuje to w formie opowieści niż jakiegoś poradnika
dla osób, które chciałyby się czegoś dowiedzieć czy nauczyć. Zamiast rad,
wskazówek historia jak od osoby piszącej książkę w swojej knajpie, zaraz po jej
zamknięciu do osoby, która mogła sobie pozwolić na to by nie pracować tylko
całą swoją energię i czas poświęcić na pisanie. Wspomina czasy, w których nie
miał czasu, kiedy pracował fizycznie i kiedy ledwo wiązał koniec z końcem.
Najbardziej jednak, w odniesieniu do tych wszystkich
nieprzyznanych nagród rozśmiesza mnie rozdział w którym… autor w zasadzie po
kilka razy na każdej stronie stwierdza, że jemu nagrody są raczej niepotrzebne,
że owszem, rozumie ideę ich przyznawania (ale i też niekoniecznie), ale że
naprawdę jest mu z tym dobrze. To jak dla mnie trochę hipokryzja, bo gdyby
naprawdę tak sądził, nie poświęcałby nagrodom tyle miejsca w swojej książce, nie
zapewniałby milion razy że jest mu z tym dobrze, co więcej wydaje mi się, że to
była głównie próba przekonania samego siebie, nic więcej. Może dajcie mu jakąś
nagrodę to trochę się uspokoi??
Jestem zawiedziona, bo skoro „Zawód: Powieściopisarz” to
jakby spodziewałam się czegoś więcej. Sensownej treści, rad, a nie powtarzania
po raz milionowy swojej historii, pierwszej książki i tego jak miało się
ciężko. I jak bardzo nie potrzebuje się nagród choć widać, że to takie zatkanie
ust krytykom. Szkoda, oj szkoda.
Egzemplarz otrzymany dzięki uprzejmości Wydawnictwa MUZA S.A



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz