Dlaczego lubimy to, co lubimy? Czy jakość wina i seksu
wpływa na odczuwaną przyjemność? Czemu jadąc samochodem zwalniamy, aby
popatrzeć na drastyczny wypadek? Wybitny psycholog Paul Bloom zagłębia
przyjemności szlachetne, jak i te owiane złą sławą. Czego pragniemy i dlaczego
– oto jest pytanie, które zadał sobie autor książki i niekoniecznie wiem, czy
na nie odpowiedział.
Lubię z książek dowiadywać się czegoś nowego; mniej więcej
dlatego sięgam czasem po takie książki, żeby poszerzyć swoją wiedzę wierząc, że
autor zdecyduje się przedstawić temat w jakiejś przystępnej formie. Przywołując
swoją ostatnią lekturę o podobnej tematyce, Kreatywni.
I masz pomysł na wszystko podeszłam do Przyjemności
pełna nadziei, tyle że…
Autor co prawda wykazuje się ogromem wiedzy na wybrane przez
siebie tematy, tyle, że nie za bardzo umie ją przekazać. Siląc się na strasznie
naukowe tony wyjęte żywcem z książek, których używa się do pisania prac
magisterskich, obdziera z człowieka z przyjemności niezobowiązującej lektury.
Choć opowiada o tematach ciekawych, bo przecież sam kontekst przyjemności w
odniesieniu do różnych aspektów naszego życia jest, to naprawdę… nie da się
tego czytać.
Jestem niesamowicie zasmucona faktem, że Paul Bloom tak
zmarnował potencjał swojej książki. Przecież te rzeczy, o których pisał, są
szalenie ciekawe – to, jak przyjemność rządzi naszym życiem, jak opierać się
fantazjom, których nie możemy zrealizować, jak radzić sobie z przyjemnościami,
których nie można zaspokoić, aż w końcu jak nie dostać zawału widząc w
internecie ogłoszenie mężczyzny, który szuka „kogoś, kogo mógłby zjeść” (true
story).
Przyjemność wcale
nie była taka łatwa w odbiorze, a przez to, że czytałam ją rozciągle i trochę
na siłę, przyjemności z jej czytania nie odczułam żadnej. Szkoda, bo naprawdę –
powtarzam się – potencjał był wielki i sądzę, że dało się tego naukowego tonu
trochę uniknąć. Wiele by to ułatwiło, tymczasem.
Za egzemplarz książki dziękuję




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz