… ale nie zachwyciły mnie na tyle, by o każdej z nich pisać
z osobna.
Dziewczyna z tatuażem
na lędźwiach to zbiór krótkich opowiadań/historii napisanych przez Amy
Schumer, aktorkę komediową i stand-uperkę. Przyznaję bez bicia, że było to moje
pierwsze spotkanie z Amy i jakoś konkretnie nie wiem, co o nim myśleć. Książka,
książeczka to zbiór felietonów czy
historii dotyczących życia samej autorki. Gdzieś spośród tych wszystkich
żartów, które autorka o sobie opowiada, wyłania się obraz kobiety, która
niejedno w życiu przeszła i może „dzięki” temu zyskała takie a nie inne
podejście do niektórych spraw. Czy mi się podobało, może niekoniecznie bo w
pewnym momencie te żarty po prostu stały się męczące, samo podejście autorki do
życia – trochę wydumane i na siłę. Tak czy siak to tylko lekka książeczka i może nie trzeba jej brać aż tak na poważnie.
Ciotka Zgryzotka
to z kolei powrót do znanej wszystkim Jeżycjady.
Po każdą kolejną książkę sięgam z takim samym, jak nie większym wytęsknieniem.
Czy pani Musierowicz nadal sprawia, że chce mi się przeprowadzić do Poznania?
Owszem. Co najbardziej mnie uderza to to, że doskonale pamiętam jak czytałam o
młodej rudej Idusi, która była taką wiercipiętą, a teraz ta sama Idusia ma już (SPOILER
ALERT) wnuki i to jest takie trochę smutne. Pani Musierowicz natchnienia nie brakuje,
a ja wyczekuję nadal nawet, jeśli rzeczywiście do pierwszych części serii te
najnowsze się nie umywają. To wciąż jednak ten sam fajny, książkowy świat,
który może i nie ma odniesienia w rzeczywistości… ale czy nie od tego są
książki? Chcę więcej Borejków! Nawet jeśli są tak troszkę niedorzeczni. Tak troszeczkę.
Alice i Oliver to
z kolei taka smutna książka, opowiadająca historię młodego małżeństwa, które
niby jest „w najlepszym momencie swojego życia”, kiedy Alice dopada ciężka
choroba i cała rodzina sobie z tym musi jakoś radzić. Są szpitale, konsultacje
i ta chęć i walka o każdy kolejny dzień. Młodzi rodzice, młode małżeństwo, Nowy
Jork lat 90. Nie pomaga fakt, że książka jest oparta na faktach, bo wtedy człowiek
zdaje sobie sprawę – im później tym lepiej, że hej to nie tylko książka, nie
tylko wymyślona historia. To przełożenie tragedii, której może napisanie pomaga
jakoś sobie z tym ciężarem poradzić. Bohaterowie się nie poddają, walczą, a
autor w swojej powieści pokazuje, jak to wygląda od strony szpitala, papierkologii i problemów dnia codziennego, których się nawet nie zauważa, jeśli się jest zdrowym.
Jakoś nadal nie mogę się po niej pozbierać, bo jednak chyba wolałabym wierzyć,
że to fikcja. Polecam.
Nie będę wspominała, ile książek leży mi na parapecie nad
łóżkiem, a ile schowanych w szafie. Ciągle ich przybywa (pewnie dlatego, że ja
nie umiem odmawiać, i zadziwiająco większość zapowiada się super i jak mogłabym
ich nie przeczytać), więc tu chciałam z góry przeprosić za wszelakie opóźnienia.
Wynikające oczywiście z tego, że jestem leniwą bułą, która powinna pisać pracę
a nie bajdurzyć o książkach 😉 Nie mogę
się doczekać świata, który się kryje gdzieś za trzema brakującymi jeszcze
rozdziałami.
Co ciekawego ostatnio przeczytaliście? 😊





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz