Zacznijmy od tego, że polski tytuł tego filmu to porażka
przez wielkie „P” i ja bardzo chciałabym poznać talenta, który z The Big Sick zrobił I tak Cię kocham. Szanowny drogi człowieku, czy ty widziałeś ten
film? Czy zanim wziąłeś się za przekład, miałeś świadomość z jakim filmem o
jakiej tematyce masz do czynienia? Trochę w to wątpię, jednocześnie chcę Was
wszystkich drżących na widok tego tytułu uspokoić – do kina warto iść.
The Big Sick opowiada
historię trudnego związku: on, pakistański komik mieszkający w Ameryce, ona amerykanka z krwi i kości. W
zasadzie więcej ich dzieli niż łączy, miłość jednak nie pyta, miłości to nie
obchodzi, tak więc się w sobie zakochali i już. W miarę jak ich związek
ewaluował okazało się, że te różnice kulturowe są coraz bardziej widoczne i
stanowią przeszkodę w dobrej komunikacji. On wychowany w konserwatywnej
rodzinie zamiast modlić się w ciągu dnia siedzi obok dywanika i gra na telefonie,
ona przekonana że ludzie pobierają się zazwyczaj z miłości a nie dlatego, że
rodzice próbują cię wyswatać (oczywiście przez przypadek i niespecjalnie) z
jakąś pakistanką, która ma dziwne spojrzenie. Emily, dziewczyna Kumailiego
zapada w śpiączkę i historia nabiera biegu. Tak naprawdę, jeśli spojrzeć na ten opis,
mogłoby tu nie zagrać wiele rzeczy. Na to wskazuje tytuł. Ten na szczęście
okazuje się zgubny, a film jako całość jest po stokroć warty obejrzenia.
Dawno się tak w kinie szczerze nie uśmiałam. Wiecie, nic
wymuszonego, ot oglądam i po prostu śmieszy mnie jedna scena, śmieszy druga, a
opowiadane żarty jak najbardziej trafiają w punkt. Miłe uczucie. Równie miła
jest opowiadana historia, którą może przeżyć każdy z nas. Nieodpowiednie
ulokowanie uczuć, różnice których czasem nie da się ot przeskoczyć – to
wszystko może się wydarzyć. Nie musi,
ale może, i tu już jest taka mała nić porozumienia między tym aktorem, co to
tam z ekranu na nas patrzy, a nami siedzącymi sobie wygodnie w kinowym fotelu. Z
plusów: Kumail jest bardzo uroczy (moja sympatia do niego zaczęła się już
podczas oglądania Silicon Valley), a
jak się uśmiecha, to śmieje się z nim cała sala. Taki typ nieśmiałego faceta,
co to powie ci, że nie, on nie podrywa, ale za chwilę już będziecie jechać jego
samochodem i no, tak jakby chyba trochę kłamał. Emily też jest takim
chicagowskim promyczkiem, studentką, która nie
chce się aktualnie angażować, tylko jednak robi to co robi i kończy się
tak, jak się kończy. Śpiączka, lekarze, szpitale i… jej rodzice.
Kilka osób, które obserwuję i które widziały ten film przede
mną mówiły/ pisały, że usłyszeli tu najlepszy od 17 lat żart na temat 11/9. Tak
trochę myślałam, serio, czy można to jeszcze obrócić w żart? Otóż chciałam w tym miejscu napisać, zaznaczyć
bardzo dosadnie, że to był najlepszy żart o 9/11 jaki słyszałam, i jeśli
chcecie dostać w sali kinowej ataku śmiechu, to proszę, nie guglajcie tego bo
sobie frajdę zepsujcie.
The Big Sick to
taka komedia pełna niezręcznych momentów, z jednej strony podciąga na duchu bo
przecież wszystko się może zdarzyć gdy
głowa pełna marzeń, trochę zaskakuje, wprowadza w zdumienie, trochę później
się nie wie, co o niej myśleć, w niektórych momentach rozczula do łez, powoduje
kompulsywne wybuchy śmiechu, aż w końcu samemu przed sobą przyznaje się, że
hej, to serio było dobre. W taki
pozytywny, budujący sposób.
Dawno czegoś takiego nie oglądałam. Chętnie zrobiłabym to
ponownie!
(Jako smaczek dodam, ale tego też przed seansem nie
guglujcie, że Kumail wciela się… tak jakby w siebie. To znaczy film opowiada
historię jego i jego dziewczyny, Emily V. Gordon, tego, jak się poznali, a na dodatek, cóż, to
właśnie oni są autorami scenariusza. Kochacie już ten film bardziej? Bo ja tak to-tal-nie!)



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz